To Oni, całą czwórką, pokazywali mi świat, którego nie znałam, każdego dnia: pierwszy śnieg, zapach świerku, wiosenne liście na drzewach, woń konwalii w lesie, ciepło letniego słońca, smak świeżych marchewek. Nauczyli mnie dodawać i odejmować, gotować, piec, filcować, robić na szydełku, rozwijali we mnie pasje i delikatnie popychali w odpowiednią stronę. Nauczyli mnie jak odróżnić dobro od zła, przyjaciela od wroga i... nauczyli mnie kochać, to dzięki nim jestem tym kim jestem. Dzięki nim każdy następny rok w życiorysie to ciekawa przygoda, która wzbudza ochotę na więcej, a nie nudna lektura szkolna...Pokazali, że po każdym upadku trzeba wstać, iść dalej własną drogą, nie rezygnować z marzeń, w końcu to one dodają nam skrzydeł. Wtedy dwadzieścia pięć lat temu nie wiedziałam ile łez spłynie po moich policzkach, nie wiedziałam też ile razy będę śmiała się do bólu, nie wiedziałam, że można tańczyć ze szczęścia w ciepłym wiosennym deszczu, czerpać radość ze zwykłej codzienności kiedy jesteśmy znowu wszyscy razem...
Łukasz z Elizą zadbali o przyjemny nastrój :)
Rodzice zadbali o dobrą strawę i porządek w kuchni, chociaż go nigdy nie brakuje ;)
Marcia i Basti zadbali o ucztę dla ciała...
...i ducha...
Polecam taką rodzinę...wszystkim!
Madzia:)