poniedziałek, 13 grudnia 2010

Świątecznie-nastrojowo

Przygotowania do Świąt ruszyły już jakiś czas temu. Nawet jestem skłonna stwierdzić, że w tym roku wyjątkowo wcześnie. A to głównie za sprawą wyjątkowo dużej ilość przedmiotów w decu do przygotowania. Niestety wszystkim co przygotowałam nie mogę się pochwalić (a szkoda) bo są to oczywiście prezenty pod choinkę dla bliskich. Jestem pewna jednak, że po Świętach relacja fotograficzna będzie. Pochwalę się, jednak trochę, dekoracjami w czterech ścianach domku, bo te na zewnątrz jeszcze daleko w polu ;)).
Dominuje (przynajmniej na razie) zdecydowanie kolor czerwony.
Kominek wieczorową porą z cudowną parką reniferów, uszytymi własnoręcznie, filcowymi ozdobami i "zgaszarką" do świeczek, którą dostałam od Mikołaja-Marci. Zawsze o czymś takim marzyłam więc bardzo Ci córeńko dziękuję. Mikołaj - Madzia też dotarł na czas. Obdarował mnie śliczną b......
Madziu tobie też ślicznie dziękuję. Ale nic więcej nie napiszę i nie pokaże bo obiecałaś, że zrobisz to sama więc czekamy.




Kuchenne słoiczki na orzechy, migdały, suszone owoce itd. też dostały świąteczne "koszulki". Na ścianie obok "farmy":))) kaczek, które nigdy (bez względu na porę roku, czy święta) nie opuszczają tego miejsca, powiesiłam też filcowe serducha ozdobione śnieżynką. Owe serducha i mikołajowe buty zawisły również w jednym kuchennym oknie. Zdjęcie jednak jest beznadziejne, bo nie dość, że na oknie to jeszcze szaro-buro za oknem i nie pokażę.




Słoiczki na herbaty z kolei w zielonej dekoracji.



Następny kuchenny kącik z dekoracją też zdecydowanie czerwoną to blat łączący albo dzielący kuchnie z pokojem.


No i jeszcze jedno. Zrobiłam bileciki do prezentów. Przyznaję się, że tak trochę z duszą na ramieniu to czynię, bo w tym "team'ie" to zdecydowanie Marci domena. Ma ku temu wszelkie predyspozycje. Jest niesłychanie dokładna ma anielską cierpliwość i zręczne paluszki, głowę pełną pomysłów no i pełen kufer wszystkiego co niezbędne - nożyczki, dziurkacze, stempelki i inne cuda-wianki. Jedyne co się nie zadomowiło w tym kufrze to wolny czas. Dlatego postanowiłam ją nie obciążać już tym i sama poczyniłam pierwsze kroki.  Porównanie z tym co robi Marcia wypadło by zdecydowanie na moją nie korzyść, więc tego nie robię. Ale pokażę co wyszło.


Pisząc tego posta wymyśliłam, że są dwie rzeczy z decu, które mogę pokazać. Te osoby z pewnością tu nie zaglądają:)). Pierwsza to herbaciarka. Dla miłośników herbaty ma się rozumieć. Miała  być "daleko-wschodnia". Myślę, że się spodoba.


 
Druga rzecz to wieszaczek - prezent urodzinowy dla małego chłopca.



Pozdrawiam, wszystkich zaglądających tu, cieplutko.


Alina

niedziela, 12 grudnia 2010

Losowanie!

Odbyło się losowanie Słodkości. Nad poprawnością losowania czuwała Opatrzność ;)
A oto fotoreportaż w bardzo skróconej wersji, z przebiegu owego losowania:

Pierwszą nagrodę otrzymuje Aśka. Gratulujemy! 

Nagroda druga wędruje do Kalisz made.

Zwycięzców prosimy o kontakt, prosimy podać dane adresowe.
Tym, którym się nie udało dzisiaj, zapraszamy na kolejne Candy, oraz tutaj, czasami można znaleźć tam nasze prace.

Gorąco pozdrawiamy
Ekipa Pachnidło :)

środa, 8 grudnia 2010

Candy przedłużone!

Z powodów od nas niezależnych, losowanie dnia wczorajszego nie mogło się odbyć.
Dobra wiadomość dla spóźnialskich, zła dla oczekujących - przedłużamy Candy.
Losowanie w niedzielę 12.12.2010 roku. Tym razem tylko z dobrymi niespodziankami :) Bez odkładania na później.

Pozdrawiam zimowo-nastrojowo :)
Ekipa Pachnidło

czwartek, 2 grudnia 2010

Filcowe ozdoby.

 Jednym słowem zaszalałam. Tak, po prostu. Szyję, szyję i jeszcze raz szyję. Tym razem jednak w 100% ręcznie.
Wcześniejsze prace wykonałam prawie wyłącznie na maszynie . Ale nie jest to wcale takie łatwe. Zszywanie tych małych rzeczy na maszynie graniczy z cudem, (no może trochę przesadziłam) na pewno nie jest proste. Potem przewracanie na drugą stronę, wypychanie środka przez malutki otwór... i co? Okazuje się, że szewek puścił i to w kilku miejscach! Ostatecznie i tak trzeba było wziąć igłę do ręki i szyć. Być może to kwestia materiału. Może z lnem czy bawełną nie ma tego problemu. Może to też kwestia kształtu czy wielkości pracy. W końcu tyle prac powstaje i nikt się nie skarży a wiele z nich z pewnością szyta jest na maszynie.
Pewnie, że efekt końcowy zawsze wszystko wynagradza ale skoro można prościej i jeszcze mieć z tego nieco więcej przyjemności, to dlaczego nie.
Zaopatrzyłam się w mulinę i filc. Wzięłam igłę do ręki i uszyłam.  A teraz spójrzcie co powstało.
Mikołajowe buty


Filcowe serduszka


Filc jeszcze był, ale zabrakło białej muliny. To dopiero tragedia ;);). A do najbliższego  sklepu 12 km. Uff znalazłam czerwoną mulinę. Szyję dalej.


 Jest biała mulina. Huuura, huuuura.


Muliny było dużo, więc powstały 3 czerwone serca w rozmiarze XXL. Ilość nie jest zupełnie przypadkowa :):)


Ostatecznie uzbierało się tego całkiem sporo. Buty już się rozgościły na kominku. Serduszka pozowały (też tylko częściowo) do zdjęcia grupowego. Wszystkiego razem jest 49 szt.


Żeby przyjemnie mijał czas podczas szycia w tzw. między czasie upiekłam "Mufiny cytrynowe z ...". Są pyszne. Polecam!
Przepis tutaj . Prawie zgodny z oryginałem. Wyjątek stanowią maliny , które ja zastąpiłam mrożonymi jeżynami i dlatego nie dokończyłam nazwy.


Pozdrawiam cieplutko wszystkich odwiedzających to miejsce .

Zapraszam na Candy Mikołajkowe

Alina

środa, 24 listopada 2010

Candy Mikołajkowe

Uwaga, uwaga! ogłaszamy nasze pierwsze Candy. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? 
Krok po kroku, krok za krokiem jeszcze lepsze niż przed rokiem zbliżają się Święta. A więc i Candy w świątecznym nastroju. Do wygrania:
  • 1 nagroda: zestaw dekoracji świątecznych. A w nim komplet 3 filcowych serduszek uszytych ręcznie, (zielone 8cm i dwa czerwone 6cm) porcelanowa biała choineczka (8cm), i świąteczne serwetki w renifery do decoupage. 
  • 2 nagroda: 3 kartki świąteczne ręcznie robione, dokładnie takie jak widać na zdjęciu :)

Zasady proste i wszystkim znane:
  • Prosimy zostawić komentarz pod postem
  • Wkleić zdjęcie z Candy podlinkowane do naszego bloga u siebie na blogu
  • Bawimy się do Mikołajek włącznie. Losowanie 7.12.2010 roku.

Gorąco zapraszamy
Ekipa Pachnidło :)

niedziela, 21 listopada 2010

Coraz bliżej Święta.

Tegoroczne przygotowania  do Świąt rozpoczęłam od  puszek na pierniczki. Zdecydowany wpływ na taką decyzję mają doświadczenia zeszłoroczne. Otóż , wówczas starczyło  czasu tylko na puszki przeznaczone na prezenty, a ponieważ powszechnie już wiadomo, że "Szewc w podartych butach chodzi" więc pogodziłam się jakoś ;)) z tym faktem. A bo to pierwszy raz? ;););)
Tym razem jednak zabrałam się więc zdecydowanie wcześniej. Czas pokaże jednak , czyje pierniki zagoszczą w tych puszkach:););) Żeby było śmieszniej, owa serwetka skradła moje serce też w zeszłym roku, ale i to na nic się zdało. Zaległa gdzieś na regale razem z pozostałymi serwetkami i papierami.  Za to w tym roku namiętnie oklejałam nią wszystko, co wpadnie mi w ręce i jestem pewna, że to nie koniec.
Wspomniane puszki prezentują się tak.




 Doniczki i świeczniki (to już prezent dla znajomej).




Atmosfera świąteczna już prawie na wszystkich blogach. Dziewczyny przygotowują piękne dekoracje. Ujęły mnie szczególnie swoją urodą te, szyte z resztek materiału. Postanowiłam, również zmierzyć się z tym tematem. A oto efekt końcowy.


Ponieważ bardzo mi się podobają, szyję dalej.

Pozdrawiam wszystkich cieplutko.
Alina

środa, 17 listopada 2010

Buciki urodzinowe

Postanowiłam sobie: uszyję dzieciom kapcie!


Długo się zbierałam, długo myślałam, długo przygotowywałam mentalnie i fizycznie. Aż w końcu: stanowisko do pracy skompletowane, pomysł ukształtował się w głowie, filc kupiony, wymyślony sposób na podeszwy i  okazja też się pojawiła - zbliżały się urodziny chłopców!
Nie było już odwrotu. Nawet lekarz posłał mnie na chorobowe, cobym miała więcej czasu na podjęcie wyzwania. No więc do pracy! Wydrukowałam szablony, pochwyciłam filc, jeż igłowy też przyszedł z pomocą, igła z nitką w ręce aż się paliły do pracy, nożyczki cięły wszystko co znalazło się w ich pobliżu. Zdobyłam się na wysiłek i robiłam co mogłam żeby zapanować nad tym bałaganem.


A bilans tego taki:
kilka złamanych igieł do maszyny, setki pruć złych szwów, obolałe palce, zesztywniały kark, kilka nieprzespanych nocy przy maszynie, kilkanaście dni wytężonych myśli ukierunkowanych na buciki dla chłopców. Nie jadłam, nie piłam, nie mówiłam o niczym innym, tylko szyłam, prułam i znowu szyłam.
Efekt tego same oceńcie.

Nadszedł wielki dzień! Chłopcy wystrojeni, wszyscy goście przyjechali, stół zastawiony, torty ze świeczkami gotowe do dmuchania. 


Jubilaci wycałowani, życzenia złożone,można otwierać preeeezentyyyyy :)


Wszelkie wysiłki warte były podjęcia, każda minuta zmęczenia została wynagrodzona kiedy tylko zobaczyłam  te kochane, rozpromienione buzie :)


Całusy równie gorące dla wszystkich
madzia :)