wtorek, 31 sierpnia 2010

...ulotne jak ulotka


Życia nie mierzy się ilością oddechów lecz chwilami, które zapierały dech w piersiach.
Starałam się złapać jak najwięcej takich chwil. Chwil, które nie wrócą tak prędko, które zakumulowane w naszych pamięciach, przewiążemy zieloną wstążką i na zawsze schowamy w głębokie pokłady naszych serc. Ożywać będą ilekroć wracać będziemy do tych wspomnień. I tylko zdjęcia przeglądane po raz kolejny na monitorze komputera przypominać będą o tych uśmiechać, o tym blasku w oczach, o zaspanych porankach, długich, zimnych  wieczorach, o dźwiękach cykad schowanych gdzieś w drzewach, o smaku do granic przesolonej wody morskiej, o zachwycie nad ciasnymi uliczkami, starymi kamienicami, o przerażaniu na widok pozostałości po niedawnej wojnie… o całkowitym  odosobnieniu wśród tylu ludzi - bo liczyliśmy się tylko my, tylko On dla mnie i tylko ja dla Niego...




Może gdzieś kiedyś spacerując po warszawskiej starówce zaskoczy nas sugestywne wspomnienie przepięknego Rowinij, może kiedyś nad Zalewem Zegrzyńskim dogoni nas morska bryza, przypomnij tamte chwile ulotne jak ulotka, kiedyś jeszcze może wróci przesiąknięty romantyzmem klimat starych miasteczek, może jeszcze kiedyś zachód słońca zadziwi nas jak wtedy…











Tyle przed nami jeszcze dróg do przebycia, tyle miejsc do zobaczenia, tyle zachwytów do zadławienia, tyle jeszcze wspomnień do skolekcjonowania, tyle jeszcze chwil zapierających dech w piersiach…

Te jednak ze względu na swoje pierwszeństwo na zawsze pozostaną wyjątkowe. Były to nasze pierwsze, wspólne i takie beztroskie…







Z wakacyjnymi pozdrowieniami 
        madzia :)

czwartek, 26 sierpnia 2010

Jeżyny w roli głównej.

Pięknie owocują i do czasu gdy słonko grzało niemiłosiernie to co drugi dzień obrywam dojrzałe owoce. W zależności od obfitości "zbiorów" ;)) owoce kończyły w jogurcie, w cieście lub w zamrażarce.


Po raz kolejny zrobiłam Granole i wreszcie :)) wyszła taka jak powinna być. Z reguły była za bardzo wypieczona,  a co za tym idzie, po prostu twarda. Ta jest rewelacyjna. Z jogurtem naturalnym i świeżymi owocami  smakuje bosko! Jeśli ktoś ma ochotę, to przepis jest tutaj . Ja moją Granole wzbogaciłam jednak, dodając po 1 łyżeczce cynamonu i imbiru oraz 100g migdałów. Śniadanko palce lizać.


W jeżynowym klimacie powstała jeszcze taca . Bardzo lubię ten motyw i zawsze przypomina mi moje pierwsze warsztaty decu, na których to właśnie ten motyw wybrałam i ozdobiłam nim talerz szklany. 
Tacę wykonałam z przedmiotów, które na początku z tacą nie miały nic wspólnego tzn. z deski do krojenia i dwóch uchwytów do szafek. A to za sprawą ITY, którą szczerze podziwiam za pomysłowość i wyobraźnię. Kobitka, każdym postem inspiruje i cały czas tworzy " z niczego coś".
Spróbowałam swoich sił a efekt pracy jest właśnie taki.

 
Taca nie ma boków - to po prostu deska- ale ogólnie jestem zadowolona i póki co spełnia swoją role. Zauważyłam jeszcze coś. Otóż chyba żadnej innej tacy nie używałam tak często jak tej.
Pozdrawiam wszystkich zaglądających i życzę dużo słonka
Alina

sobota, 7 sierpnia 2010

Szyłam, ale nie tylko...

Obrus  ten "chodził za mną" już od jakiegoś czasu. Zobaczyłam go w sklepie "Kolorowa Kuchnia", ale cena przyprawiła mnie o zawrót głowy. Tym bardziej, że na wystawie oprócz obrusa była jeszcze urocza zastawa stołowa z  motywem ( a jakże) lawendy. No i co. Pomyślałam sobie, że poszukam materiał, uszyje obrus, a z kasy, która zostanie w portfelu może coś z tej zastawy kupię (już nawet wiedziałam co ;))) . Ostatecznie szycie nie jest mi obce, a z zastawą nie próbowałam;)))). Jak pomyślałam tak uczyniłam. Gładki lawendowy materiał znalazłam w lokalnym sklepie, a ten z motywem lawendy w LM w Komornikach. Radości mojej nie było końca.

Teraz tylko uwinąć się z szyciem bo dzbanek i czarki czekają.


Oto efekt końcowy.

Wakacje za pasem więc uszyłam sobie urlopową "torebkę". Ozdobiłam kwiatkami i jest.W trakcie  szycia okazało się, że jak się postaram to będzie dwustronna. Postarałam się i jest. Oto prezentacja.



















Skoro o szyciu mowa przemycę trochę zaległości. Jakiś czas temu powstały "koszyczki" na warzywka do spiżarni coby ład i porządek zapanował i w tej "branży".



















Z materiału w lawendy powstały jeszcze (jak już szyłam to na całego) lawendowe, pachnące kwiatki (zawieszki na ścianę). No a żeby nie było, że tylko szyłam to z uroczego motywu;)) -też lawendowego- zrobiłam dwa obrazki.To już decu. Nie mają ramki , może kiedyś się doczekają na razie wiszą tak i też ładnie wyglądają.

W trakcie szycia lawendowego obrusa , naszła mnie ochota na  lawendowe ciasteczka . Miały doczekać konsumpcji na nowym obrusie, ale są tak pyszne, że  nie doczekały :(( . Kilka zdjęć jednak zrobiłam. W ostatniej chwili prawie spod ciężkiego sprzętu na polu, zerwałam kilka kłosów zboża i sfotografowałam w towarzystwie świeżutkich ciastek . I co? Gdybym ich nie piekła w życiu bym nie powiedziała, że to jednak lawendowe ciasteczka. Pomyśleć, że wystarczyło położyć np. bukiecik lawendy, a nie biegać za kłosami po polu :)).

























Pozostaje uwierzyć na słowo, że ciastka są lawendowe a przepis tutaj.




Serdecznie pozdrawiam i życzę słonecznej niedzieli.
Alina

środa, 4 sierpnia 2010

Naturalnie...


 Chciałam Wam dzisiaj pokazać kilka zdjęć otaczającej mnie przyrody. Ale takiej majowej i czerwcowej bo kto z Was widział kwitnące tulipany albo zielone zboże w sierpniu ;)


Zdjęcia robiłam późną wiosną jak wzpoczywałam z dziećmi u rodziców, ale myślę że takie małe spóźnienie jest dopuszczalne. W końcu nie prezentuje tutaj ośnieżonych choinek w środku lata :)





Przyjemności w oglądaniu!
Pozdrawiam
marta