niedziela, 20 grudnia 2009

Kolorowo-filcowe nierówności

Poczułam oddech siostry na plecach mojego Filcownika,pomyślałabym, że planuje jakiś "zamach stanu" i chce mi odebrać mój własny kąt, postanowiłam nie dać się zastraszyć ;)
Nastały długie, deszczowe wieczory i trzeba znależć sobie jakieś zajęcie. Wykupiliśmy więc karty Multisport co by przez zimę tłuszczem nie zarosnąć no i wreszcie mogę ponadrabiać też zaległości w moim Filcowniku...
W letnie dni ozdoby filcowe cieszą się małym powodzeniem a więc przestój był jakby naturalną konsekwencją zwiewnych sukienek, natomiast jesienno-zimowe swetry aż proszą się o jakieś dodatki. Zaczęłam od kolczyków, jednak nie przetrwały one drogi transportowej naszej poczty więc muszę je ponaprawiać. Mogę za to pokazać Wam moje ostatnie dzieło. Kolorowe i nierówne. Nierówności zamierzone, jednak zaskoczyły mnie swoją atrakcyjnością ;) Tak mi się spodobało, że muszę sama sobie taki zrobić. Ciekawa jestem czy mi się uda. Bo wierzcie mi lub nie, ale nie mam w swojej kolekcji biżuterii ani jednego kawałka filcu... w końcu szewc bez butów chodzi...
bransoletka
naszyjnik
W wykonaniu bardzo proste, ale bardzo czasochłonne. Wycięłam z filcowych arkuszów kształty różnej wielkości na kształt prostokąta. Im bardziej dbałam o jednakową równość tym bardziej nierówne wychodziły. Wszystko o określonej kolejności nawlekłam na stalową, cienką linkę i po obu stronach zakończyłam kuleczkami ścisłymi, dodałam zapięcia. To wszystko dało efekt zamierzony: kolorowo-filcowe nierówności. Ciekawa jestem czyją szyję będą zdobiły...

Z świątecznymi pozdrowieniami
madzia:)

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Pieczone filcowe pierniczki :)

Ekspertem od filcowania na naszym blogu jest moja kochana siostra Madzia :* To ona potrafi z kłębka wełny cuda stworzyć. A ja ograniczam się do podziwiania, chwalenia i noszenia tych cudowności :) Tym razem jednak postanowiłam zmienić nieco moje zamiłowanie do papieru i skorzystać z gotowych arkuszy filcu aby udekorować świątecznie nieco nasze mieszkanko.






Przy rysowaniu pierniczków posłużyłam się prawdziwymi foremkami do pieczenia. Muszę Wam jednak powiedzieć, że wycinanie z filcu jest dość trudne. Nożykiem tapicerskim szło naprawdę ciężko więc ostatecznie posłużyłam się nowo zakupionymi wyjątkowo ostrymi nożyczkami. (Może, któraś z Was ma lepszy pomysł na ulepszenie i ułatwienie wycinania z arkuszy filcu?). Pierniczki sklejone są przy pomocy introligatorskiego kleju Magic – dostępnego w każdym papierniczym a ozdobione pisakami Pic Tixx. Niestety nie wiem czy te pisaki są w Polsce dostępne ale zapewne jakieś ich odpowiedniki.
Po 6 godzinach suszenia, pierniczki piekłam w 150°C przez całe 10 do 16 sekund! Oczywiście tylko w celu utrwalenia pisaków, którymi je zdobiłam:)Oto efekt końcowy!




Z pierniczków zrobiłam dwa łańcuszki, którymi ozdobiłam okno w pokoju naszego synka.

Pozdrawiam serdecznie
Marta

wtorek, 8 grudnia 2009

Lampa jakich mało

Herrnhuter Stern jest u nas symbolem gwiazdy betlejemskiej. To rodzaj papierowej lampy, skladającej się z 17 stożków o podstawie kwadratu i 8 stożków o podstawie trójkąta.



Za pomoca malutkich spinaczy łaczy się stożki ze sobą. Kolejno pomiędzy dwie powstałe połówki montujemy żarówkę...




... co w efekcie końcowym daje nam tą oto cudowną lampe świecącą bardzo delikatnym i przytulnym światłem.



Lampe można nabyć w wielu przeróżnych kolorach. Ja osobiscie uwielbiam wersję czerwoną naszej gwiazdki! Lampa cudownie nadaje się do dekoracji pokoju albo w wariancie nieprzemakalnym może rownież zdobić balkon lub taras. Można ją także na czas świateczny zawiesić na miejscu codziennej lampy. Wystarczy po prostu wymienić klosz :)



Pozdrawiam cieplutko
marta :)

niedziela, 6 grudnia 2009

Mikołajkowe smakołyki

Postanowiłam w tym roku uraczyć bliskich smakowitymi podarunkami mikołajkowymi. Ogłosiłam swoje postanowienie Wojtkowi, spotkało się z aprobatą, zakupy zrobione, konsultacje z mamą przeprowadzone, czas wygospodarowany Brakoczasowiec odegnany w kąt, a więc do pracy! Przepisy podpatrzone na Moje wypieki.
Dusz do obdarowania cała masa więc praca została podzielona na etapy, jedni dostali wcześniej, inni o czasie, jeszcze inni dostaną później. Mam nadzieje, że będą smakowały. A wygląda to tak:

cudnie pachnące migdałami
...z nutką cytrusową
a wszystko zapakowane było w takie oto puszeczki, dzieło mamy :)



Smakowitych mikołajek
madzia :)

sobota, 5 grudnia 2009

W kształcie serduszka, dzwoneczka i konika

Miałam już skończyć z tym pieczeniem pierniczków i innych smakowitych ciasteczek na ten rok, bo któż to wszystko zje! Ale w sumie to moja mama, po naszej ostatniej rozmowie zachęciła mnie do upieczenia tych wyjatkowo smacznych „choineczek”. Przepis moja mama znalazła na blogu Bea w kuchni i sama upiekła już te ciasteczka pare dni temu. Tak jej zasmakowały, że dnia następnego postanowiła powiększyć zawartość puszki o kolejna porcje pomarańczowo-czekoladowych choineczek. (Mamuś może chciałabyś dołaczyć się do mojego posta i pochwali się swoimi wypiekami, które prezentuja ten tytułowy i oczekiwany kształt!)



Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że w mojej kuchni brakuje foremek w kształcie choinek, dlatego też moje wypieki przeistoczyły się w serduszka, dzwoneczki i koniki na biegunach! Ale wierzcie mi, smakują zapewne tak samo dobrze jak choinki :)





Serdecznie polecam!

Pozdrawiam cieplutko
Marcia

czwartek, 3 grudnia 2009

Ciasteczkowo ...

Plätzchen - tak nazywają się różnego rodzaju ciasteczke pieczone na tydzień przed pierwszą niedzielą adwentową w Niemczech. Dają się w znakomity sposób przechowywać w puszkach, szklanych czy porcelanowych pojemnikach, dzięki czemu smakują przez cały czas Adwentu a i w Święta nie jeden chętnie wyciągnie po nie ręke. Oto kilka moich tegorocznych propozycji na pięć rodzaji pysznych ciasteczek – pieczonych z lekkim opóźnieniem :) Przepisy zaopatrzyłam oczywiście w zdjęcia, bo czym że jest ksiażka kucharska bez zdjęć.


Pieczone opłatki
(około 40 sztuk)

3 białka
200g cukru
350g zmielonych orzechów laskowych
1¬¬/3 łyżeczki zmielonej kawy
25g posypki czekoladowej
laseczka wanilii
okrągłe opłatki o średnicy 50 mm (ale można również piec bez opłatków)
dżem o ulubionym smaku

Białko z cukrem ubić na sztywną pianę. Dodać pozostałe składniki. Wymieszać na jednolitą mase. Kolejno z ciasta formować małe kuleczki i kłaść na opłatkach (albo bezpośrednio na papierze do pieczenia). Na środku robiny paluszkiem małe zagłębienie. Ja posłużyłam sie łyżeczka od herbaty przy nakładaniu ciasta na opłatki. Idzie dużo szybciej! Z zagłebienia zrobił sie wierzchołek ale to nie ma znaczenia.
Ciasteczka pieczemy w 150 st. przez około 15 minut. Na koniec po wyciągnięciu ciasteczek z piekarnika wypełniamy to zagłębienie niewielką ilościa dżemu.

Smacznego!



Waniliowe ciasteczka (około 50 sztuk)

280g mąki przennej
200g masła
50g zmielonych migdałów
50g zmielonych orzechów laskowych
70g cukru
1 paczuszka cukru waniliowego
szczypta soli
2 żołtka

Do dekoracji

50g cukru pudru
4 paczuszki cukru waniliowego

Wszystkie składniki mieszamy i ugniatamy na jednolitą masę. Formujemy w kulkę, zawijamy w folie strecz i schładzamy w lodówce przez 1 godzinę. Ciasto rozwałkowujemy i wyciskamy ulubione kształty albo formujemy rożki. Pieczemy w 200 st. przez około 10 minut.
Przesiany cukier puder mieszanym z 4 pozostałymi paczuszkami cukru waniliowego i dekorujemy nim ostudzone ciasteczka.

Smacznego!



Kokosowe makrony (około 50 sztuk)

4 białka
200g cukru
2 łyżeczki soku z cytryny
300g wiórek kokosowych
100g czekolady do dekoracji

Białko z cukrem ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy soku z cytryny. Następnie dodajemy wiorek kokosowych wszystko dokładnie i delikatnie mieszając. Dwiema łyżeczkami nakladamy urobioną mase na blaszke, wcześniej wyłożoną papierem do pieczenia. Makrony pieczemy w nagrzanym do 150 st. piekarniku przez około 25 minut. Ciasteczka wyciągamy i studzimy. W tym czasie rozdrobnioną czekolade rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Przestudzone ciasteczka zamaczamy czubeczami w czekoladzie.

Smacznego!



Chrupiące góreczki ( około 45 sztuk)

150g pociętych w paseczki migdałów (u nas można kupić gotowe paczuszki)
40g płatków kukurydzianych
laska wanilii
150g mleczkej lub gorzkiej czekolady

Migdały podsmażamy na patelni. Dodajemy płatków i laseczke wanilii. Kolejno do rozpuszczonej w kapieli wodnej czekolady dodajemy wymieszane wcześniej składniki i dokladnie i delikatnie mieszamy. Z masy tworzymy małe góreczki przy pomocy łyżeczek, układamy na papierze do pieczenia albo foli aluminiowej i odstawiamy do wystygnięcia.

Smacznego!



Rożki marcepanowe (około 30 sztuk)

200g masy marcepanowej
2 lyżeczki soku z cytryny
1 białko
100g przesianego cukru pudru
100g zmielonych migdałów
czekolada do dekoracji

Składniki mieszamy razem dodajac na samym końcu zmielonych migdałów i mase marcepanowa w małych porcjach (najlepiej wielkości łyżeczki). Ciasto zagniatamy dość solidnie i dokładnie. Formujemy z niego rożki. Wilgotnymi rękoma wychodzi to znacznie łatwiej! Pieczemy w 190 st. przez 10 do 12 minut.
Po ostudzeniu jedna końcówke rożka polecam zanurzyć w rozpuszczonej uprzednio w kąpielu wodnej czekoladzie.

Smacznego!



Jak się okazało fotografowanie ciasteczek wcale nie jest takie łatwe jakby się wydawało. Trzeba przyznać, że Dorotka robi to wyśmienicie!
Pozdrawiam serdecznie

Marcia

poniedziałek, 30 listopada 2009

Prosty i wdzięczny kalendarz adwentowy

Zwyczaj robienia kalendarzy adwentowych w Niemczech jest bardzo popularny. Takim gotowym 24-dniowym kalendarzem obdarowywuje się dzieci, przyjaciół, męża lub żone a nawet rodziców. Oczywiście można takie cudo kupić gotowe w sklepie za grosze albo i za majątek – z ekologicznego drewna, szykownego materiału lub kolorowego szkła. Ale cała frajda polega przecież na tym aby móc coś własnoręcznie zrobić a ten uśmiech i radość na twarzy obdarowywanej osoby jest najcenniejsza :)



Ja chciałabym Wam pokazać jaki kalendarz udało mi się w tym roku zrobić dla naszego starszego synka Paula a i rodzice znajdą tam co nie co dla siebie.

No to zaczynamy. Krok po kroku dla tych, którzy chcieliby coś takiego również kiedyś stworzyć.

Kartke papieru A4 składamy na pół wzdłuż i w poprzek



Kartke kładziemy w poprzek tak aby sie u góry otwierała
Zaginamy z obu stron dwa trójkąty, tylko do środka kartki



Teraz należy te trójkąty zagiąć do wnetrza kartki. Z obu stron tak samo.


Do środka zaginamy teraz boki kartki. Zarówno z lewej i prawej strony jak i z przodu i z tyłu.



Czynność powtarzymy ponownie do otrzymania takich cienkich pasków.



U góry zaginamy dwa malutkie trójkąty z przodu i z tyłu a u dołu ten trójkąt do góry.



Kolejno trzeba jeszcze zagiąć te zakladki z malutkimi trójkątami do dołu (z przodu i z tyłu) i rozłożyć torebke. Gotowe :)




A tak wygląda gotowy kalendarz. W moim wykonaniu oczywiście.



Mam nadzieję, że opis i zdjęcia są wystarczająco dobre aby Wam prace ułatwić a nie utrudnić.
Przyjemności w tworzeniu!
Pozdrawiam

Marcia

środa, 25 listopada 2009

W telegraficznym skrócie

Jak widzicie długo nas nie było i tylko Marcia jedna jedyna, z dużym brzuchem, od czasu do czasu ratowała honor tego bloga. Postaram się zrehabilitować odrobinę i w telegraficznym skrócie napiszę Wam co się działo. A zatem:
- przyszło lato! i wszystkie wytęsknione przez zimę czynności mogły zacząć się realizować. tak więc spacerowaliśmy przy świetle księżyca w Parku Szczęśliwickim, jeździliśmy na rowerze dopóty, dopóki łobuzy go nie ukradli (swoją drogą mój rower doznał lekkiej zniewagi, gdyż oba rowery stały w piwnicy a ukradli tylko jeden, co prawda mój rower jest już leciwy i lekko przyrdzewiały ale mogli go chociaż zabrać i odstawić kilka przecznic dalej ;)), jeździliśmy na rolkach, wygrzewaliśmy się na słońcu i korzystaliśmy z ciepłych wieczorów ile się tylko dało.
- uczciliśmy wspaniały wiek Wojtka w końcu 30 lat kończy się raz w życiu. Bawiliśmy się do białego rana.
- zapisaliśmy się kurs tańca bo...
- świętowaliśmy powiększenie się naszych rodzin. Dwa wesela w ciągu dwóch miesięcy to nie lada wyczyn, musieliśmy zatem nauczyć się tańczyć ze sobą i pokonać wstyd przed spojrzeniami zza stołu. Tak więc nasza rodzina powiększyła się o Elizę, zwaną synową, bratową, rzadziej ciocią. Pozwolę sobie pokazać Wam kilka zdjęć z przygotowań, mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi za złe.
mój przystojny brat...
...moja bratowa...
...i nie-wiedzący-o-co-chodzi Paul:)
Drugie wesele miało miejsce w rodzinie Wojtka.
- mieliśmy też zaszczyt uczestniczyć w chrzcinach Stasia - bratanka Wojtka. Cudny maluch, ale który maluch nie jest cudny ;)
- no i narodził się Ben - świat wzbogacił się o jeszcze jeden Skarb :)
I tak oto minęło kilka miesięcy. Wydawało by się kilka miesięcy ciszy jednak uwierzcie mi, że cicho było tylko na blogu.
Tym drobnym skrótem miałam nadzieje odkupić całą naszą trójkę w Waszych sercach, które tak życzliwie nas przyjęły na początku roku. Poprawę mogę obiecać tylko ze swojej strony, bo Marcia teraz jako młoda mama dwóch urwisów, raczej będzie miała mało czasu, a mama... na mamę to ja nie mam słów. Nawet nie macie pojęcia ile ona zrobiła przez ten czas co jej nie było. Nie mówię tu tylko o decoupage - choć tego też nie brakuje, ale zaczęła piec chleby, robi tysiąc przetworów pomalowała i urządziła kuchnię, przedsionek, zabiera się za korytarz no i wystroiła dom na wesele syna... mówię Wam, ona jest szalona ;) tylko niczym nie chce się chwalić... doprawdy nie rozumiem.

madzia :)

czwartek, 5 listopada 2009

Ben Lukas

Wszystko zaczęło się w środę popołudniu tj. 28.10.09. Miałam już po raz kolejny skurcze, które tym razem naprawdę wydawały się być tymi prawdziwymi skurczami. Zadzwoniłam po moją przyjaciółkę, która miała w tym czasie zająć się naszym starszym synkiem. Ulka przyjechała bardzo szybko, a ja po kapieli w wannie doszłam do wniosku, że to kolejny fałszywy alarm bo skurcze minęły. No ale cóż wypiliśmy kawę zjedliśmy ciacho i poszliśmy na wspólny spacer w nadzieji, że to coś zmieni i przyspieszy. Do wieczora jednak nic się nie zmieniło. Po kolacji położyliśmy Paula spać i nagle wszystko stało sie jasne. Silne skurcze naszły bardzo szybko. Mój mąż zdąrzył jedynie pojechać ponownie po Ulkę i zaraz po tym wsiedliśmy do samochodu i jechaliśmy do szpitala. O 21:30 przekroczyliśmy drzwi szpitala a po kolejnych 2,5h nasz kolejny synek był już na świecie :):):)



Na imię ma Ben Lukas. Urodził się 28.10.2009 roku o 23:58. Ważył 3595g i miał 53 cm. Zresztą bardzo podobnie jak jego brat przed dwoma laty ;)



Wszyscy zdrowi, silni, szczęśliwi i gotowi na nowe wyzwanie jakim jest życie we czworo dnia następnego opuściliśmy szpital i pojechaliśmi do naszego przytulnego mieszkanka aby nacieszyć się sobą na wzajem.

Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie
Marcia z Rodziną

piątek, 16 października 2009

Jeszcze tydzień nam został... :)

Ostatnio trochę zaniedbałam to moje blogowanie, podobnie zresztą jak jego współtwórczynie. Tłumaczyć się tu nie ma za wiele z czego. Życie codzienne, nasilające się obowiązki i wielkie przygotowania do przyjścia kolejnego Promyka Słońca na świat :) Ochh tak Moje Drogie, jeszcze tydzień i powinniśmy po raz drugi już zostać dumnymi rodzicami kolejnego cudownego Maleństwa! My się już doczekać nie możemy, podobnie jak przyszli dziadkowie, ciocie i wujkowie ale nasz prawie dwuletni synek jakoś nadal niebardzo może pojąć czemu ta mama się cały czas wielkim brzuchem wymiguje i nie chce go dźwigać jak on ze schodów nie ma ochoty sam zejść i woła namiętnie „mama apa apa!”
W następną niedziele jest ta magiczna data wyliczona przez lekarza. Zobaczymy ile to nasze Maleństwo bedzie kazało jeszcze na siebie czekać!
W tych ostatnich miesiącach za wiele nie próżnowałam, żebyście sobie nie pomyslały :) Mimo rosnącego brzuszka i wymagań mojego synka udało mi się zrobić kilka telegramów ślubnych i zaproszeń.









Poza tym bylo kilka kartek z okazji narodzin dzieci u moich znajomych i zaproszenia na spa i tenisa.




Niestety nie wszystkie udało mi się w czasie sfotografować. Ciężarne mają niestety to do siebie, że nie zawsze na czas o wszystkim potrafią pomyśleć ;) Ochh mówie Wam rozkojarzona jestem ostatnio niesamowicie!

Pozdrawiam Was cieplutko w te wyjątkowo chłodne dni i proszę trzymajcie kciuki za nas!

Marcia :)