poniedziałek, 28 czerwca 2010

Trudne pięknego początki

Wszystko zaczęło się od...
"Rękodzieło" Katherine Sorrell. Gorąco polecam zwłaszcza do szukania inspiracji. Choć produkty sugerowane jako potrzebne ciężko czasem zdobyć. Książkę znalazłam pod choinką w zeszłym roku. Postanowiłam od czegoś zacząć i padło na...
szydełko bo wydawało się najprostsze. Zarówno w pozyskaniu surowców jak i wykonaniu. Zaczęłam. Kilka oczek pokazała mi mama, troszkę poćwiczyłam i... szybko zniechęciłam się gdyż nic a nic nie rozumiałam z opisu wykonania narzuty na łóżko. Potem było długo, długo nic. W końcu na święta Wielkanocne zając przykicał do mnie z...
Sasha Kagan "Szydełkowe inspiracje" to wyglądało już znacznie lepiej, jakoś łatwiej, bardziej przejrzyście i łopatologicznie wyjaśnione. Wzory, opisy, i co najważniejsze tłumaczenie skrótów. Zabrałam się i... szybko skończyłam. Słomiany zapał...Ale kilka miesięcy temu postanowiłam, że mój wysiłek nie może tak po prostu pójść na marne i obiecałam sobie, że w końcu coś wyszydełkuje. Okazało się, że szydełko doprowadziło mnie do pasji... szewskiej pasji ;)Te wszystkie zgubione oczka, rozwarstwiająca się wełna, za grube szydełko, za cienka wełna, tyle czasu spędzonego nad zrozumieniem jednego wzoru... to wszystko mnie przerastało. Ale jak się później okazało do wszystkiego trzeba mieć cierpliwość, za każdym razem jak brałam szydełko do ręki przekonywałam się, że umiem więcej niż poprzednim razem. Zachęcona kilkoma prawie równymi podwójnymi słópkami przerobionymi razem, postanowiłam zabrać się za coś konkretnego. Narazie nie chcę zdradzać tajemnicy co to takiego, ale jak już skończę to pokażę. Narazie pokarzę Wam to:

Miała mama dostąć na Dzień Matki, potem imieniny...ale w końcu się uda, mam nadzieję...

Pozdrawiam
madzia :)

wtorek, 22 czerwca 2010

Burdelownik i nasze brochy w grochy

UWAGA!
Wdziera się do domów niepostrzeżenie, panoszy się wszędzie. Na nic się zdadzą próby zapanowania nad Nim, nie ma co się wzbraniać, On jest silniejszy. Potem jak już otrząśniecie się z letargu i trzeźwym umysłem spojrzycie na Wasz dom, zadacie sobie pytanie: jak to się mogło stać?
Burdelownik znany jest każdemu. Najczęściej zakrada się do domu późnym popołudniem, kiedy wrócimy z pracy, zakupy, obiad i wszystkie inne domowe obowiązki wypełnimy. Wtedy pojawia się Burdelownik. Stał się bardzo bliskim przyjacielem każdej craft-lady.
Spójrzcie co zrobił z naszą kuchnią!
Burdelownik (no bo nie my to zrobiłyśmy) ;)
Tak! To jest niciownik na kuchence gazowej!
Byłyśmy dwie i tak nie udało nam się go opanować.

Ale trzeba przyznać, bywa twórczy!
W tym całym bałaganie jaki tworzy, czasem podpowie zgrany zestaw kolorów, zainspiruje nowymi pomysłami, odradzi co nie pasuje. Dodaje sił kiedy z ukrycia wyciąga dawno zapomnianą tasiemkę, niedbale rzuca kolorowy guzik na sam środek krawieckiego stołu. I Wtedy wszystko się zaczyna do guzika pasuje ten różowy skrawek materiału, który dobrze komponuje się z tasiemką tą nową tasiemką brudno-różową... reszta sama się już układa.
Spójrzcie co nasz Burdelownik pomógł nam stworzyć.
kwieciście letnia
czarna mamba
różowa femme fatal
francuzko-marynarska
powiew lata
przepastna opaska

Pozdrawiam
madzia :)

p.s. mama pewnie będzie krzyczeć o ten bałagan...;)

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Kubuś

Kubuś to soczek marchwiowy znany pewnie każdemu. Zrobiłam go dzisiaj pierwszy raz ze swieżutkiej młodej marchewki.



A to nie Kubuś tylko Beni mój młodszy synek, który swoim śmiechem i gaworzeniem „pomaga” mi dzielnie w kuchni w tych moich eksperymentach, podczas gdy starszy braciszek dżemie po obiadku. Potem starszy się budzi a wiecznie uśmiechnięta Maluda idzie spać. Jakby się nie mogli dogać i chodzić razem spać :) Ja nie wiem!



Przepis na Kubusia znalazłam tutaj. Przepis jest tam rozpisany na Termomix, ktory znam z domu rodzinnego. Sama go jednak nie posiadam, także troche mój przepis zmieniłam.



W garnuszku zagotowałam toche wody dodałam pokrojoną w talarki marchewke. Gotowałam około 15 min aż marchew zrobiła się wystarczająco miekka. Przy młodej marchewce nie trzeba tak długo gotować. Potem na 5 min dodałam jabłka i banana. Wrzuciałam cukier, ale tylko 100g (uważam, że sok jest wystarczająco słodki) i sok z cytryna. Następnie wszystko zmiksowałam blenderem, dopełniłam przegotowaną wodą do 2 litrów i zagotowałam. Następnie do goracych, wyparzonych butelek rozlałam soczek i czekam aż ostygnie. Wtedy bedzie jeszcze lepszy.



Nam bardzo smakuje, polecamy serdecznie!
Marta

poniedziałek, 14 czerwca 2010

"Duma i uprzedzenie"


„ Na poczatku dziewiętnastego stulecia każdy niezbyt zamożny ojciec córek- nader często musiał zadawać sobie pytanie : kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała.” „Duma i uprzedzenie” uznana została za arcydzieło w dorobku tej angielskiej pisarki, głównie dzięki wyjątkowo zabawnym, zgoła dickensowkim opisom postaci głupich i niesympatycznych.



Książke serdecznie polecam wszystkim, którzy lubią angielski styl. I wszystkim, którzy chcą poprawić sobie humor! Przeczytałam ją wyjątkowo szybko i z ogromnym zaciekawieniem. Choć cieżko mi było do niej przysiąść. I z dwójka małych urwisów w domku mam niewiele czasu na tego typu przyjemności. Książka pełna jest kąśliwych żartów, interesujących dialogów, ciekawych intryg i fantastycznych, ale nie za długich opisów przyrody! Sposób w jaki bohaterowie ze sobą rozmawiają, co mają sobie do powiedzenia – jest niesamowity. Szkoda tylko że rola pieniądza w tak dużym czasami stopniu decydowała o przyszłość panny młodej. Wierzcie mi cudowna lekura - polecam serdecznie!



Uważam, że fasycynujące jest rownież to, że pomimo upływu ponad 200 lat młode dziewczyny nadal się tak zachowują i nadal można spotkać pary, które zrodziły się mimo początkowej niechęci.



W owych czasach prawie wszystko robiło się właśnie dlatego, że WYPADAŁO ale czyż to nie były piekne czasy! Ojj długo mogłabym się nimi zachwycać. I warto nam było walczyć o to równouprawnienie ;)

Pozdrawiam serdecznie
Marcia

Piwonie - Paeonia

Piwonie krzewiaste, zwane są też czasami drzewiastymi, to wspaniałe rośliny, które przywędrowały do nas z północno-zachodnich Chin. Ich kwiaty są wprost zachwycające – i potrafią osiągać średnicę nawet 25 cm. Delikatnie i cudownie przy tym pachną. Mają białą, różową lub purpurową barwę, często z ciemniejszą plamką u podstawy płatków. Ostatnio czytałam nawet, że udało się wyhodować również rarytasy w kolorze żółtym, pomarańczowym, lawendowym i niebieskim.



W ogrodach uprawia się głównie gatunek Paeonia suffruticosa. Jest to długowieczny krzew - na zachodzie Polski rosną okazy liczące nawet 60 lat. Z czasem rośliny mogą osiągnąć ponad 2 m wysokości. W Polsce kwitną w połowie maja, dwa tygodnie przed popularnymi piwoniami bylinowymi. Należy jednak pamiętać, że gdy dni są upalne, kwiaty szybciej przekwitają, lecz za to zdobią je piękne liście i owoce o oryginalnym kształcie. U mnie ze względu na bardzo kiepską pogodę w maju i mocno zacienione miejsce w ogrodzie, piwonie dopiero co rozkwitają. Ochh nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że w końcu się ich doczekałam.

A oto tak wyczekiwane stadia rozkwitu moich bialusieńkich piwoni!!






Pozdrawia cieplutko
Marcia

środa, 9 czerwca 2010

Syrop z kwiatu czarnego bzu na dobry początek

Witam po długiej przerwie. Nie będę się jakoś wyjątkowo tłumaczyć ani usprawiedliwiać , gdzie byłam , co robiłam bo przecież nie o to chodzi. Ostatecznie bloga traktuję jak swego rodzaju pamiętnik i zamieszczam tu moje "cuda wianki" opatrzone komentarzami, datami tak po prostu ku pamięci jak to na pamiętnik przystało. Nigdy mi się tak do końca nie odechciało tu pisać, wklejać zdjęć a tym samym cieszyć się jak dziecko z nowej własnoręcznie wykonanej rzeczy, dekoracji, upieczonego ciasta, zamkniętego kolejnego słoika przetworów itd. Dla niektórych to takie banalne a dla niektórych wręcz śmieszne i niepotrzebne , dla mnie odwrotnie. Ponieważ jest to coś na co zawsze chciałam mieć czas a nie zawsze miałam , bo były inne priorytety. Żeby było jasne to niczego nie żałuję, mogę mieć tylko pretensje, że może byłam za mało zorganizowana i nie potrafiłam lepiej gospodarować czasem. Chociaż i w tej kwesti nie mam pewności , bo mam tu na myśli odległą już przeszłość i to bardzo. Ale to już było i nie wróci więcej.
Teraz nadrabiam zaległośći a do tego bardzo się cieszę, że każde z moich dzieci znajduje czas na swoje pasje. Może jednak w tym mleku matki coś było ;) Marcia robi śliczne kartki , stawia pierwsze kroki w szyciu no i fotografia to najstarsze jej hobby do niedawna głównie to były kwiaty a teraz jeszcze urocze dwa maleństwa, Madzia filcuje i od niedawna szydełkuje , no i Łukasz, który z ogromnym zaangażowaniem i całkiem niezłym efektem "nastawia" i filtruje wszelkiej maści nalewki.
Zaglądałam do tego " blogowego światka" prawie codziennie, czytałam nowe posty i skrzętnie dopisywałam do czytelni nowe inspirujące i ciekawe blogi. W związku z nieobecnością (może nie do końca usprawiedliwioną) podczas , której cały czas skrzętnie dłubałam jest trochę do pokazania ale pewnie lepiej będzie na bieżąco bo trochę głupio w czerwcu pisać i wklejać zdjęcia z ozdobami świątecznymi.
A skoro na bieżąco to u mnie syrop z kwiatów czarnego bzu . Zrobiłam go poraz pierwszy w zeszłym roku i tak wszystkim smakował, że powtórzyłam i w tym. Polecam wszystkim którzy jeszcze nie zrobili. Przpis tutaj. Osobiście w żaden sposób go nie zmieniałam, zrobiłam dokładnie tak jak w przepisie. Smakuje wyśmienicie rozcieńczony z wodą, cytryną i kostkami lodu.

Owocne zbiory

Już w słoiczkach i obowiązkowa degustacja


Jeśli etykietki przypadną komuś do gustu to są do pobrania tutaj . Natomiast przykleić na słoiczek czy butelkę można je w banalny sposób - "na mleko".
Wylać na podstawek kilka kropli mleka (procenty nieważne), spód etykietki przeciągnąć po powierzchni mleka i taką wilgotną (ale nie przemoczoną) przyklejamy do butelki lub słoika, nadmiar ścieramy delikatnie ręcznikiem papierowym i gotowe. To naprawdę działa.



Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Amma