środa, 28 stycznia 2009

Sprostowanie

Moi Drodzy!

Należy Wam się małe sprostowanie...Wybaczcie proszę, pewnie należało zrobić to na samym wstępie, ale myślałyśmy, że przeglądacie "mój profil" i nie będzie takich nieporozumień.
Pozwólcie, że się Wam przedstawimy. Otóż wyobraźcie sobie, że my jesteśmy trzy. Każda z nas zajmuje się czymś innym. Stąd pojawiły się "Nasze pasje" dla rozróżnienia, kto co napisał.
Oto Alina, zwana mamą, rzadziej babcią. Jest szczęśliwą żoną swojego męża, mamą trojga dorosłych dzieci, teściową jednego zięcia i babcią jednego wnuczka. Trzeba przyznać, że doświadczenie życiowe ma całkiem spore. Prowadzi Atelier Decoupage i wszystkie posty ukazujące się pod tą etykietą to właśnie jej zasługa. To Ona wpadła na pomysł pierwszego kursu decoupage i to ona zaraziła nas rękodziełem. Na początku popychała w odpowiednią stronę, podsuwała książki, podpowiadała pomysły. Nasze prace w dziedzinie decoupage nie warte są pokazywania, więc szybko się z tego wycofałyśmy. Pomysł na bloga to również jej zasługa.
To Marta, zwana siostrą, córką, rzadziej mamą. Jest żoną z krótkim stażem, świeżo upieczoną mamą, dumną z każdego postępu swojego Maleństwa, najstarszą córką mamy. Prowadzi Karto - Kartecznik. Jako pierwsza zaczęła robić kartki okolicznościowe, dość skromne w porównaniu z tym co robi teraz, nie miała wówczas pojęcia, co skrywa jej wyobraźnia, nie wiedziała o istnieniu narzędzi, dzięki którym można wyczarować takie cuda. Sama dowiedziała się wszystkiego o kartkach i sama doskonaliła swój talent. Dzielnie wspierała mamę duchowo i fizycznie w podjęciu decyzji o prowadzeniu bloga, zdjęcia kwiatów po prawej stronie to również jej hobby.
I oto ja, Magda, zwana siostrą, córką, rzadziej ciocią. Jestem ciocią najlepszą i jedyną, najmłodszą córką mamy, mam swojego prywatnego szwagra, stawiam pierwsze kroki w mojej "karierze" zawodowej. Usilnie walczę z Brako-Czasowcem. Po długiej namowie mamy udałam się na pierwszy i jedyny kurs filcowania igiełkami, całą dalszą wiedzę z tej dziedziny zdobyłam sama. Teraz z zapałem prowadzę Filcownik. O sobie pisać najtrudniej więc... powiem tylko, że nie lubię pomidorów ale nie gniewam się o tą sałatkę ;)

Jest nas 3, czasem rozważne i romantyczne, czasem spontaniczne i ekscentryczne. Każda ze swoją pasją, która dzień po dniu prowadzi nas do perfekcji. W chwilach przerwy od codziennych obowiązków spod naszych rąk wychodzi... no właśnie, spójrzcie sami..

Natchniona

Całkiem niedawno byłam jeszcze w domu. Mam na myśli dom rodzinny, ten w którym dorastałam. Zajęta obowiązkami domowymi, szukałam zawzięcie natchnienia aby móc usiaść i z pasją stworzyć jakieś proste, ale zarówno niepowtarzalne Małe Co Nie Co na Dzień Zakochanych. I cały czas mi coś przeszkadzało. Jak nie moje Maleństwo domagające się wspólnej zabawy, to pies stał na drodze i czekał na przechadzkę, potem tu i tam trzeba było trochę ogarnąć i obiad zrobić dla dziecka, siebie no i psa ... Można jednak ze spokojem powiedzieć, że były to Mojego rodzaju wymówki, no bo jak tu bez natchnienia cokolwiek stworzyć!
Aż w końcu pewnego dnia jak zaczęłam to nie mogłam skończyć. No może trochę przesadziłam :) ale czas zapewne spędziłam bardzo miło i efektywnie. Owocem mojej pracy dzielę się chętnie z Wami.













A tu jeszcze kilka pięknych wierszy miłosnych naszych polskich poetów, ot tak na małą przerwę w dniu powszednim i chwilę zastanowienia nad tym co mamy i co cenić należy!

Jan Twardowski - "Miłość"

Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
Jest miłość wariatka egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie - bo znów niemożliwa

Adam Asnyk - "Między nami nic nie było"

Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych.
Nic nas z sobą nie łączyło --
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;

Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni!

Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;

Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów,
Między nami nic nie było!

Małgorzata Hillar - "Miłość"


Jest czekaniem
na niebieski mrok
na zieloność traw
na pieszczotę rzęs

Czekaniem
na kroki
szelesty
listy
na pukanie do drzwi

Czekaniem
na spełnienie
trwanie
zrozumienie

Czekaniem
na potwierdzenie
na krzyk protestu

Czekaniem
na sen
na świt
na koniec świata

Jan Twardowski - " Chodzi Anioł stróż po świecie"


Chodzi Anioł Stróż po świecie
sprząta po miłościach,
co się rozleciały
zbiera jak ułomki chleba dla wróbli,
żeby nic się nie zmarnowało

Bliscy boją się być blisko,
żeby nie być dalej...
miłości się nie szuka
jest albo jej nie ma,
nikt z nas nie jest samotny
tylko przez przypadek.

Śpieszmy się kochać ludzi
tak szybko odchodzą,
zostaną po nich buty i telefon głuchy,
tylko to co nieważne, jak krowa się wlecze,
najważniejsze tak prędkie,
że nagle staje.

Kochamy wciąż za mało
i stale za późno.

wtorek, 27 stycznia 2009

Brako-Czasowiec

Różne "stwory" mnie napadają. Zdarza się, że owładnie mnie Leniuch(ciekawe dlaczego on pierwszy przyszedł mi na myśl) ale też Pracuś, zwłaszcza kiedy mam podły nastrój a mieszkanie woła o sprzątanie. Napada mnie czasem Złośnica, Pasibrzuch i zjadam wszystko co słodkie, Laluś, Dobro-Nastrojowiec, od czasu do czasu ogarnia mnie Nic-Nie-Robowiec. Ale ostatnio zaczaił się w kącie i napada mnie każdego dnia Brako-Czasowiec. Wracam do domu po dość długim dniu pracy i spoglądam na kufer, z którego wylewa się czesanka, do głowy przychodzą wszystkie te pomysły, które zrodziły się poprzednich wieczorów, a których zrealizować nie mogłam. Kolory tęczy migają mi przed oczyma, pojawiają się w myśli nowe wzory, kolejne pomysły. I wtedy właśnie, kiedy już moja muza złączy się z chęcią filcowania nadchodzi On - Brako-Czasowiec!. Kieruje moje oczy na komputer, który milczeniem przypomina o nienaniesionych poprawkach na seminarium, o urwanym w pół słowa artykule, i o tych wszystkich publikacjach, które krzyczą do mnie niezrozumiałym tekstem. Potem karze spojrzeć na kalendarz, który zdaje się zaznaczać na czerwono dzisiejszą datę abym przypadkiem nie przegapiła, że czas ucieka. Przypominam sobie, że jutro od rana do wieczora znowu będę w pracy i tak to się już kończy, czesanka w milczeniu chowa się do kufra, zwijają się igły i rzemyki, w pośpiechu uciekają bigle, siadam przy biurku i kończę seminarium, publikację a wieczorem do poduszki nadrabiam wszystkie zaległości w czytaniu. W ogóle się nie polubiliśmy, nic a nic. Dlatego tym bardziej nie rozumiem dlaczego On wciąż ze mną jest. Istnieje jednak nadzieja, że kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym Brako-Czasowiec znudzi się moją osobą i opuści mnie... wtedy uważajcie, On nie lubi być sam ;)
A w chwilach kiedy udało mi się wyrwać spod władzy tego okrutnika powstało to:

środa, 21 stycznia 2009

Dzień Babci

Na ujawnienie kolejnego debiutu nie trzeba było długo czekać. Nie trudno również się domyślić, że to debiut w roli babci. Co prawda Maleństwo ma już 14 miesięcy więc łatwo policzyć, że jeden Dzień Babci mam już za sobą ale ten dzisiejszy jest taki inny bo namacalny. Dziś rano z malutkimi zaspanymi jeszcze oczkami przyniósł(cokolwiek to znaczy) piękny bukiecik kwiatków i karteczkę ręcznie zrobioną dla Babci i Dziadka (narazie jeszcze przez mamę)"on tylko dzielnie przeszkadzał" - mówi mama.





Takie sytuacje mogą się zdarzyć tylko u babci i nie koniecznie w Dzień Babci. Torcik był jeszcze lepszy.

Radość nasza, jest tym większa gdyż Święta spędziliśmy w tym roku w komplecie z raczkującym maluchem (który to ma do pokonania 1000 km oczywiście nie w takiej pozycji ) no i został do dziś a my mieliśmy to szczęście i byliśmy świadkami "przysłowiowego pierwszego kroku ". Ale wszystko co dobre szybko się kończy (w sobotę wyjeżdżają)a ja mam takie jedno życzenie na koniec otóż bardzo bym chciała aby i w tym roku życzenia z kartki się spełniły ..........żebyśmy mieli dużo okazji do wspólnego spędzania czasu.......... (te zeszłoroczne się spełniły).
Tak właśnie trochę zazdroszę wszystkim tym mamom i babciom już teraz, że mogą chwycić za telefon, zadzwonić ze słowami "Zapraszam was jutro np. na obiad lub na kawę".

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Sentymentalnie

Oj dziewczyny nalegają, przypominają, motywują więc piszę ale uprzedzam jest to mój debiut w tej dziedzinie tzn. w blogowaniu. Postaram się sprostać temu wyzwaniu tym bardziej, że debiuty w ostatnim czasie bardzo mnie polubiły i tu muszę przyznać, że z wzajemnością. Na początek napiszę krótko o jednym tak żeby ewentualnie zaszczepic ciekawość.

Atelier-decoupage - nazwa wymyślona przez córki, ale pomysł na hobby mój. Od zawsze tzn. od kiedy można było przedmioty zdobione tą techniką spotykać na półkach w galeriach i w kwiaciarniach podziwiałam je z zazdroscią i myślałam (ładne, śliczne) szkoda, że ja tak nie potrafię. Jeszcze wtedy myślałam, że to są dekoracje ręcznie malowane. Nawet jednego razu na pytanie o prezent urodzinowy poprosiłam właśnie o taką szkatułke. Mogłam sobie nawet sama wybrać i wybrałam. Została mianowana przeze mnie szkatułką "na wspomnienia" i funkcję swoją spełnia wspaniale, cieszy oko również. Mimo iż miałam to cudo w domu jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to decoupage. Pewnego dnia buszując po necie już nawet nie pamietam czego szukałam natknęłam się na coś w rodzaju „Krok po kroku” na zdjeciu były farby, pędzle, serwetki, rolki papieru, drewnane przedmioty. Zatrzymałam się na chwilkę przeczytałam może dwa zdania opisu pod zdjęciem i już tak zostałam. Radości mojej nie było końca, nie mogłam sie doczekać kiedy zajadę do domu i dokładnie przyjrzę sie mojej szkatułce "na wspomnienia" i powiem - rozszyfrowałam cię - i podzielę się informacją z domownikami.
I tak to się zaczęło jeden kurs, potem drugi, trzeci no i tak już zostało. Jest to coś co naprawdę lubię robić. Ozdabianie, postarzenie te wszystkie przecierki.
I tu sentymentalne zdjęcia moich pierwszych prac wykonanych pod okiem bardzo dobrych nauczycieli.



Decoupage - technika serwetkowa


Decoupage klasyczny i cieniowania


Crackle dwuskładnikowe

piątek, 9 stycznia 2009

Walentynkowe rozmyślanie...

Kiedyś bardzo nie lubiłam tego komercyjnego amerykańskiego święta. No bo co ma być w tym miłego i wyjątkowego, że wszyscy tego samego dnia okazują sobie miłość, tulą się i ściskają, obdarowywując się czekoladowymi serduszkami.

Ale wiecie co, chyba z wiekiem człowiek staje się sentymentalniejszy :) Bo teraz, muszę się do tego przyznać, coś mnie w tym porusza. Może to trochę kwestia pasji jaką od pewnego czasu mam. Bo czyż to nie jest wspaniałe i wyjątkowe móc przekazać słowa miłości czymś własnoręcznie zrobionym - choćby kartką walentynkową! Każdy z nas lubi słyszeć słowa KOCHAM CIĘ, JESTEŚ DLA MNIE KIMŚ WYJĄTKOWYM, CIESZE SIĘ, ŻE CIĘ MAM albo DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚ ZE MNĄ nie tylko w Walentynki, ale wierzę głęboko w to, że wielu z Was doświadcza tego zdecydowanie częściej niż Wam się wydaje. A Walentynki są takim specyficznym dniem, który pewnie nie jednemu z nas dodał albo doda odwagi, zwłaszcza przy tej pierwszej skrytej miłości, wyznanej za pomocą zwykłej często anonimowej pocztówki podrzuconej w szkolnej ławce :) Walentynki są dniem, w którym można nawet najbliższym - mamie, tacie czy siostrze powiedzieć kilka ciepłych słów rodzinnej miłości. Ich to zapewne ucieszy. Zwłaszcza jeśli w obecnej chwili należą do grona tych samotnych szukających tej prawdziwej miłości na ulicach europejskich stolic. Choć uparcie od kilku lat powtarzają " Ej no, przecież się umawialiśmy, że nie robimy sobie prezentów na Walentynki":) A ja i tak wiem, że ją to w duszy cieszy! No i ostatecznie Walentynki są dniem, w którym dwoje bezgranicznie zakochanych w sobie ludzi ze stażem małżeńskim albo i nie mogą spędzić ten wieczór wyłącznie we dwoje, w ekskluzywnej restauracji, w hotelowym spa, w przyciemnionym kinie albo wtuleni w siebie na, w miarę, wygodnej kanapie w pokoju gościnnym w nadziei, że to Maleństwo za drzwiami się za wcześnie nie obudzi i da im pobyć w ten wieczór chwile samym w ciszy i spokoju. Walentynki to Dzień Zakochanych więc Kochajmy Się mocno i bez granic i świętujmy je! A uczucia są po to aby je okazywać i o nich rozmawiać. A czym dla Ciebie Walentynki...

Już wkrótce pokaże Wam kilka moich walentynkowych inspiracji! Może warto zajrzeć tutaj ponownie :)

czwartek, 8 stycznia 2009

Tytułem wstępu

No dobrze niech stracę, napiszę pierwsza ale tylko tak króciutko i tylko wstępnie :)
Wszystko zaczęło się... no tak i teraz jak coś źle napiszę to będzie na mnie, że nie pamiętam albo umniejszam ;)
No więc umówmy się, że będzie to moja chronologia.
Wszystko zaczęło się od pierwszych kartek robionych ręcznie, trzeba przyznać - dość prostych, w porównaniu z tym co teraz wychodzi w Karto-Karteczniku. Jednak na swój sposób piękne - w końcu wraz z taką kartką oddawała część siebie, zbyt wcześnie aby mówić wtedy o pasji. Potem pewnego mroźnego wieczoru dowiedziałam się co to jest technika Decoupage. Pierwsze kursy i pierwsze osiągnięcia, radość z pierwszych przedmiotów i to uczucie zatracenia, oddalenia od problemów i niepokojów serca. Tak powstał Atelier-decoupage. I pojawiły się następne pomysły, może kurs robienia kartek - dla doskonalenia talentu, kurs filcowania... Na kurs kartek nie było czasu, zostały zakupione pierwsze "specjalistyczne" narzędzia, papiery i książki, kurs filcowania przyszedł za uciążliwą namową. Po kilku godzinach spędzonych w pomieszczeniu gdzie paskudnie bolała głowa powstał Filcownik. I tak oto są... 3 kobiety, 3 pasje i cała masa różności :)
Przyjemności...