sobota, 26 marca 2011

Skończyłam :):):)))

Będzie krótko, nawet bardzo krótko. Skończyłam narzutę na łóżko dla Paula. Ostateczne wymiary to 200 X 114 cm
Jestem z niej bardzo zadowolona, żeby nie powiedzieć dumna. No nie.... chyba jednak dumna.
Tak się prezentuje.


I tradycyjnie już kilka szczegółów :)).
Wszystkie ramki pikowałam maszynowym ściegiem tzw. "płotek".





Pozdrawiam wszystkich wiosennie :))
Alina

poniedziałek, 21 marca 2011

Narzuta na łóżko z aplikacjami Sunbonet Sue.

Zauroczyły mnie te postacie. Dlatego decyzja żeby zmierzyć się z tym "tematem" zapadła bardzo szybko, wręcz spontanicznie. Było jednak kilka drobiazgów "technicznych" do przemyślenia i rozszyfrowania.Co prawda można poszperać w necie i dużo cennych rad znaleźć. Zdecydowana większość to, jednak, blogi obcojęzyczne. Z tłumaczeniem z wyszukiwarki trochę się rozjaśnia, do tego trochę "pisma obrazkowego". Wszystko to,  jednak jeszcze mało . Nie pozostało nic innego jak zakasać rękawy i do dzieła. Z pierwszych na  tzw. "próbę" (w nieco większych wymiarach 30 X 30cm) uszyłam podusie. Poszło całkiem, całkiem. Czyli próba się powiodła. Pomyślałam więc, że szyję  dalej. Ale co? Przykrycie na łóżko dla PAULA.
To pierwsza moja tak duża praca patchworkowa. Obecnie jestem na tym etapie. Popatrzcie

Pozostało jeszcze dużo pracy. Do przyszycia szersza, zewnętrzna ramka  żeby dostosować się do wymiarów czyli 200 X 130 cm, pikowanie i wykończenie. Ale dam radę. Trzymajcie kciuki!
Na koniec jeszcze kilka szczegółów.
Pozdrawiam wszystkich wiosennie :))).
Alina.

piątek, 11 marca 2011

Patchworkowe poduszki i podusie

Chwyciło i trzyma cały czas. Zawładnęło myśli na całego. Ba, żeby tylko myśli. To są już nawet sny. Od maszyny przesiadam się przed komputer w poszukiwaniu nowych wzorów i inspiracji i tak w kółko. No jeszcze może być tak, że zadzwoni Madzia lub Marcia i wtedy nie przy maszynie, nie przy komputerze, ale przy telefonie temat przewodni patchwork. Sprawia mi to jednak tak wiele frajdy, że za żadne skarby nie chcę się tego pozbyć.  W chwilach słabości, (bo i takie bywają), powtarzam sobie "patchwork uczy pokory" i już wszystko wraca do normy.
Moje samouctwo rozpoczęłam oczywiście od książki i zszywania kwadratów i prostokątów różnej wielkości. Z powstałego kawałka uszyłam poduszkę.

Następnie z kwadratów - trójkąty. I tak powstała następna poduszka.

Wiatraczki hmm - trzeba spróbować. Następna podusia- dla Madzi.

Migoczące gwiazdki- podusia dla Marci.

Ta jeszcze nie znalazła właściciela.
A to właśnie sprawcy moich patchworkowych snów. Na dobry początek powstały dwie małe podusie ale na pewno będzie ciąg dalszy . Zapewniam jednak, że to nie będą podusie. Ale o tym w następnym poście.
Malutka podusia - przytulanka dla Bena,

i dla Paula. 



Pozdrawiam wszystkich słonecznie .
Alina.

Nagroda wędruje do...

...do zainspirowanej
gratuluje :) mam nadzieję, że będzie wdzięcznie podkreślać Twoje kobiece walory :)
Proszę o adres, na który wysłać mam broszkę.


Gorąco pozdrawiam
madzia:)

niedziela, 6 marca 2011

W świecie kosmetyczek

Bardzo polubiłam zszywanie trójkątów. Do tego stopnia, że jak zaczęłam nie mogłam skończyć. Częściowo za sprawą kosmetyczek, które z uporem maniaka zszywałam z powstałych kawałków. Zobaczcie zresztą sami.
Różyczki i czerwono-biała krateczka,czyli "Romantyczna"
"Lawendowe"- w połączeniu z zielenią  ładnie się prezentują
Takie słoneczne czyli " Wiosenne"

Kosmetyczki mają wymiary:

Wymiary mniejszej:
długość - 18 cm
wysokość - 10 cm
szerokość - 11 cm


Wymiary większej:
długość - 23 cm
wysokość - 12 cm
szerokość - 12 cm

Te większe są wykonane techniką quiltingu czyli pikowania - zszyte trzy warstwy (w środku ocieplinka) i przepikowane ślicznym maszynowym ściegiem. Kosmetyczki na zdjęciu nie są z żaden sposób "wypchane" dzięki ocieplince pomiędzy dwoma materiałami i pikowaniu "trzymają fason".
Kosmetyczki są przeznaczone do sprzedaży więc jeśli komuś również się spodobały zapraszam tutaj
Przypominam również i zapraszam chętnych na Madzi "rozdawajkę" :))
Pozdrawiam.
Alina

wtorek, 1 marca 2011

Wełna w dłoń!

Na zewnątrz tak zimno, człowiek czubka nosa nie wystawi,więc czymś trzeba się zająć. Tym razem to filcowanie, choć nie tylko, zajmuje zimowe popołudnia. Gdyby jeszcze tylko ręce tak bardzo nie marzły przy tych robótkach, to wszystko byłoby super. A tak zawsze po skończeniu filcowania, ręce mam tak zgrabiałe jakbym odśnieżała chodnik przed domem bez szufli, zmiotki i rękawiczek.
Kilka broszek pojawiło się na moim koncie. Jedne zagościły w garderobach wspaniałych kobiet :) inne wciąż czekają na swoje właścicielki, jeszcze inne czekają na mnie... aż je dokończę.


Turkusowy kwiat powędrował do mamy


Czerwona, w komplecie z kolczykami stała się prezentem w dniu 18-stych urodzin kuzynki wkraczającej na drogę dorosłości.


Ta mała różowo fioletowa jeszcze szuka jakiegoś sweterka - swojego miejsca na tej ziemi.


Ta turkusowa jest nagrodą dla jednej z Was. To nie Candy, nie będzie losowania, nie trzeba umieszczać zdjęcia na blogu. Jeśli chcecie, napiszcie ;) Wyboru dokonam za 10 dni. 10.03.2011.
Miłej zabawy!

Pozdrawiam z kubikiem kakao w mroźne popołudnie
madzia :)