Moja część grzybowych zapasów z serii -suszone-, prezentuje się tak.
Jest to zdecydowanie część prezentowa. Nie koniecznie dla tych co po lesie nie lubią chodzić, ale dla tych, co to mieszkają w jakiś molochach i do najbliższego lasu mają cały dzień jazdy i to samochodem. Ja do lasu mam 2 min do tego lubię spacery z koszyczkiem, a jeżeli do tego wszystkiego grzyby wyrastają pod nogami to cóż chcieć więcej. Słoiczki dostały już ozdobne czapeczki, brakuje tylko etykietek. Chociaż zawartość jest tak jednoznaczna, że może nie potrzeba?
Tak natomiast prezentuje się cześć z serii - marynowane-.
Jesienne dekoracje, te drzwiowe, czyli wianek, wykonałam z zeszłorocznych hortensji. Dzielnie się jeszcze trzymały więc je wykorzystałam.
Te schodowe, czyli urocze jesienne wrzosy w towarzystwie mchu , szyszek i grzybków. Grzyby się kończyły więc coś trzeba było z leśnych spacerów przynosić. Ja postawiłam na mech i szyszki, a one pięknie komponują się z wrzosami .
I ta balkonowa, skąpana w październikowym słonku. Ponieważ za szkłem i pod dachem więc w mojej uroczej białej wanience.
Pozostała jeszcze jesień w domu. Jesienne róże z liści klonu. Mały skromny bukiecik ale to dopiero początek. Mam w tym roku pewne plany związane z tymi różyczkami. W zeszłym roku trochę późno się za nie zabrałam ale tzw. bakcyla połknęłam. Zobaczymy co się uda zrobić.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i życzę dużo jesiennego słonka.
Alina