piątek, 29 maja 2009

Dwadziescia pięć lat temu...

Dwadzieścia pięć lat temu w szpitalu w Lesznie wydałam z siebie pierwszy niczym nieskrępowany krzyk. Nie wiedziałam wtedy, że kobieta, która płacze ze szczęścia jest moją mama. Nie wiedziałam, że ten facet z dużym nosem, który przygląda mi się tym maślanym wzrokiem to mój tata. Nie wiedziałam również, że te dwa brzdące co stają na palcach żeby mnie zobaczyć zwą się moim rodzeństwem.
To Oni, całą czwórką, pokazywali mi świat, którego nie znałam, każdego dnia: pierwszy śnieg, zapach świerku, wiosenne liście na drzewach, woń konwalii w lesie, ciepło letniego słońca, smak świeżych marchewek. Nauczyli mnie dodawać i odejmować, gotować, piec, filcować, robić na szydełku, rozwijali we mnie pasje i delikatnie popychali w odpowiednią stronę. Nauczyli mnie jak odróżnić dobro od zła, przyjaciela od wroga i... nauczyli mnie kochać, to dzięki nim jestem tym kim jestem. Dzięki nim każdy następny rok w życiorysie to ciekawa przygoda, która wzbudza ochotę na więcej, a nie nudna lektura szkolna...Pokazali, że po każdym upadku trzeba wstać, iść dalej własną drogą, nie rezygnować z marzeń, w końcu to one dodają nam skrzydeł. Wtedy dwadzieścia pięć lat temu nie wiedziałam ile łez spłynie po moich policzkach, nie wiedziałam też ile razy będę śmiała się do bólu, nie wiedziałam, że można tańczyć ze szczęścia w ciepłym wiosennym deszczu, czerpać radość ze zwykłej codzienności kiedy jesteśmy znowu wszyscy razem...

Łukasz z Elizą zadbali o przyjemny nastrój :)

Rodzice zadbali o dobrą strawę i porządek w kuchni, chociaż go nigdy nie brakuje ;)

Marcia i Basti zadbali o ucztę dla ciała...

...i ducha...
Polecam taką rodzinę...wszystkim!
Madzia:)

Zaproszenia i pamiątki komunijne

Okres majowy chyba już zawsze będzie nam się kojarzył z czasem przystąpienia do Pierwszej Komunii Świętej. Jest to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu katolika, obchodzone w Polsce bardzo uroczyście. W eucharystii bowiem Pierwsza Komunia Święta jest sakramentem, symbolicznie przyjmującym młodego człowieka do grona tych, którzy bezpośrednio obcują z Bogiem. Dlatego stanowi święto dla całej rodziny. Poprzedzają ją długotrwałe przygotowania – duchowe i religijne oraz organizacyjne. Rola rodziców polega przede wszystkim na odpowiednim przygotowaniu dziecka do przyjęcia I Komuni Świętej tak aby przystąpiło do tego aktu świadomie i ze zrozumieniem. Poza tym muszą oczywiście przygotować dziecku całą uroczystość komunijną. Mając na głowie każdy najdrobniejszy szczegół jaki się z tym wiąże. Jednym z nich są właśnie zaproszenia i pamiątki komunijne. Oto kilka moich tegorocznych propozycji.






Przygotowując się do tego zdarzenia pamiętajmy jednak, że Pierwsza Komunia Święta ma być przede wszystkim świętem naszego dziecka.

Marcia :)

piątek, 22 maja 2009

Trochę inaczej.


Zdjęć tzw. "przed" nie zamieszczam tylko odwołuje się do Waszej wyobrażni. No nie jest to trudno bo oprócz kilku obrazków na ścianach nie było nic. A tak prezentuje się nowa wersja korytarzyka. Przy wydatnej pomocy mojego męża (pomalował ściany,skręcił regały i powiesił) zrobione :)).Ja zadbałam o całą reszte (posprzątałam po malarzu i poukładałam pierdułki na półkach, pozawieszałam obrazki no i zrobiłam zdjęcia. A, że fotograf debiutujący ze mnie to wyszło jak wyszło.
Kolor ścian w realu jest lawendowy (na zdjęciach jakiś dziwny :(( chyba przez to światło-trudno )

Seria serduszkowych ramek jeszcze czeka na pobielenie.

Tak myślałam (chyba się sprawdzi),że będzie to najlepsze miejsce na małe gadżety i pamiątki przywożone z wakacji. Wiem również że za dużo ich tam się nie mieści ( reszta stoi jeszcze porozstawiana w różnych miejscach) ale to z kolei wymusi częstsze zmiany.
Pamiątki z wycieczki do Paryża przywiezione przez dzieci.

Pamiątki z Włoch.

Perfumy do domu z Prowansji

A tu wieczorową porą.

Pamiątki w postaci filiżanek do espresso to w naszym przypadku nie tylko gadżety ale również przedmioty użytkowe. Bardzo chętnie pijemy z nich espresso. Ale jak już się do jakieś przyzwyczaimy to przepadło. Teraz może i to się zmieni.

Pozdrawiam słonecznie i życzę wszystkim udanego weekendu.

Alina

środa, 20 maja 2009

Paul i zmysł węchu.

Nasze kochane maleństwo, nasz promyczek słonka :)))..........tak, mogła bym tak jeszcze trochę ale tak do końca nie o to chodzi poprostu bardzo go kochamy a on rośnie jak na przysłowiowych drożdżach i ma już całe 18 mieięcy. Przez ten krótki a jakże długi albo długi a jakże kótki( punkt widzenia zależy od punktu siedzenia) okres swojego życia, przy czynnym udziale swych cudownych rodziców nauczył się już tak wiele( siedzieć, raczkować, chodzić, oczko, nosek,uszko itd). Doświdczył tak wiele, nie zawsze chyba świadomie angażując swoje zmysły.
W końcu każdy nowy dzień to nowe wyzwanie. Aż przyszedł czas na kolejny zmysł. Mama podpowiedziała i ,okazało się, że świat pachnie i sam na każdym kroku tego doświadcza. Bardzo mu się spodobało wykorzystywanie tego zmysłu a jest przy tym taki uroczy spójrzcie same.
Myślę, że nie ma zbyt wiele wspanialszych chwil jak odtwarzanie takich ujęc zatrzymanych w kadrze.








A swoją drogą (tak żeby się trochę usprawiedliwić) czy możecie sobie wyobrazić lepsze miejsce jak blog Pachnidło na publikację takich zdjęć:)))










........no popatrzę teraz czy to już koniec. Tak, chyba tak wszystko wiem, męczące to trochę ale przyjemne :)))




Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.

Alina:)

poniedziałek, 18 maja 2009

Kolory wiosny

Jako dziecko a później nastolatka bardzo chętnie wykonywałam wszystkie czynności domowe i z ogromną przyjemnością pomagałam mamie. Trzeba przyznać, że bardzo uczynne było ze mnie dziecko i tak zostało do dziś :) Jedyną rzeczą , której naprawdę nie lubiłam robić była praca w ogrodzie. To ciągłe koszenie trawy, sadzenie kwiatków, wyrywanie zielska ... "ochh to nie dla mnie" powtarzałam w kółko do rodziców. W takich sytuacjach zawsze wymyślałam sobie jakieś inne zajęcie jak np. 2h stanie przy desce do prasowania przy prawie 30 - stopniowym upale...:)
A teraz jak już człowiek jest na swoim to jakoś się doczekać nie może tych prac balkonowo – ogrodowych, z dnia na dzień piękniej kwitnących roślin, cudownych kolorów i tej wiosennej pełnej słońca atmosfery na zewnatrz. Na balkonie mam już teraz 5 wiszących korytek i do tego mały skrawek ogródka ale niestety z dużym spadem więc niewiele można tam zrobić. A korytka to co roku wypełniam czymś nowym – lubię tak troche poeksperymentować w poszukiwaniu moich ulubionych kwiatów. Poprzez fakt, że wcześniej mamie niechętnie pomagałam w pracach ogrodowych moje pojęcie na temat roślin mniej lub bardziej kwitnących i ich pielęgnacji jest niewielki, ale za to chęnie uczę się o nich co roku czegoś nowego. Tym razem zasadziłam kilka kolorowych werben i trawek kwitnących.





Jedynymi roślinkami które mam już któryś rok z rzędu są begonie. Bardzo mi się podobają i mają prześliczne kolory!




Na moim balkonie nie może oczywiście zabraknąć pomidorów i tego małego urwisa, który dzielnie we wszystkim przeszkadza i psoci :)




Czy trzeba się zmuszać aby na takim wiosennym i kolorowym balkonie chcieć spędzać każdą wolną chwilę i pogodne wieczory...?
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę pięknego dnia
Marcia :)

piątek, 8 maja 2009

......a po burzy słońce

Burzy coprawda nie było i dobrze ale popadało. Inaczej tego nie można nazwać. Ale dobrze, bo tak jak nam potrzeba słońca tak przyrodzie deszczu i słonka a jeśli takie efekty temu towarzyszą to myśle sobie, niech od czasu do czasu popada :)))).
Były dwie.




Chciałam przejść na drugą strone ale się skończyła:((


Pozdrawiam wszystkich odwiedzających.

środa, 6 maja 2009

Wanienka i zioła

Zawsze bardzo podobała mi się wanienka którą przy odrobinie szczęścia można było zakupić w JYSK-u za całkiem przyzwoite pieniądze. Nigdy jednak nie potrafiłam znaleźć dla niej przeznaczenia i miejsca w domu. Od czasu jednak kiedy zaglądam na wasze blogi na których od czasu do czasu prezentowana jest wanienka zaczęłam uporczywie myśleć o jej zakupie i zastosowaniu. Pojechałam. Miałam szczęście bo była :))). Kupiłam i mogę powiedzieć - mam i ja :)))))))


Domyślam się , że dla niektórych z Was trochę "brutalnie" ją potraktowałam - nasypałam ziemi i posadziłam tam po prosu zioła. I nie zioła mam tu na myśli tylko tą ziemie ale co tam ważne, że ma przeznaczenie i cieszy oczy a jej zawartość podniebienie. Z tej radości zrobiłam jej sesje zdjęciową. Nie będę tu prezentować wszystkich zdjęć bo to naprawdę była sesja przez duże S :))) z przodu z boku, z prawej z lewej i zdjęcia się prawie nie różnią ale chociaż kilka.



No i zapomniałabym ten przepiękny zapach. Czujecie ?.
Stoi sobie dumnie, na tarasie tuż obok miejsca gdzie codziennie wypijam poranną kawę :)))))

Pozdrawiam wszystkich.